Fundacja Dzieło na Misji, czyli co zrobić, żeby wyjechać na misje

Co zrobić, żeby wyjechać na misje? – Od marzenia do jego realizacji może upłynąć zaledwie kilka miesięcy, jak to było w przypadku Barbary Kisickiej, która już po pół roku współpracy z „Dziełem na Misji” wyjechała na miesiąc do Argentyny.

O tym, jak powstała Fundacja Dzieło na Misji, komu pomaga, jak ją można wspomóc oraz ile kosztuje roczne stypendium naukowe dla dziecka w Etiopii - opowiada wolontariuszka misyjna w rozmowie z KAI.

KAI: Co zrobić, żeby wyjechać na misje?

BK: Zapraszamy do naszej Fundacji. Co roku organizujemy nabór nowych wolontariuszy. Choć Fundacja Dzieło na Misji powstała z inicjatywy studentów i absolwentów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” i z tym środowiskiem jest związana, dołącza do nas coraz więcej osób „z zewnątrz”. Wszystkich przyjmujemy na równych zasadach. Zaproszenie kierujemy przede wszystkim do młodych ¬– studentów po ukończeniu I roku studiów i kolejnych lat oraz absolwentów, którzy w momencie dołączania do nas jeszcze nie skończyli 30 lat.

KAI: Wszyscy pojadą na misje?

– To oczywiście zależy od chęci i możliwości konkretnych osób oraz od naszych możliwości organizacyjnych i finansowych. Zapraszamy także tych, którzy chcieliby wesprzeć misje, ale niekoniecznie mają w sobie pragnienie wyjazdu. Pracy jest mnóstwo, również w Polsce. Zresztą przez większość czasu działamy w kraju. Natomiast każdego roku staramy się zorganizować misyjny wyjazd, na który posyłamy wolontariuszy posiadających wiedzę i umiejętności, które są przydatne już na miejscu. Było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale i zaszczytem, że mogłam reprezentować naszą grupę poza granicami kraju, wyjeżdżając do takiej pracy już po pół roku zaangażowania w tę inicjatywę.

KAI: Trochę historii – skąd wziął się pomysł „Dzieła na Misji”?

– Inspiracją byli ojcowie ze Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia, którzy goszcząc na kolejnych obozach dla studentów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” najpierw opowiadali o misjach, a następnie zaproponowali współpracę. W 2015 r. na obozie w Ełku obecny był o. Ashenafi Yonas Abebe z Etiopii. Zaproponował, że jeśli ktoś w jakikolwiek sposób chciałby misje wspomagać – jest mile widziany. I właśnie po tym letnim obozie zaczął spotykać się z pewną grupką osób, która ostatecznie uformowała się pod koniec 2016 r., tworząc 8-osobowy skład. Podjęto wówczas decyzję o regularnej formacji duchowej, wyjeździe do Etiopii i zbieraniu środków na ten cel.

Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. W czasie wakacji w 2017 r. odbył się pierwszy miesięczny wyjazd do Etiopii. Było to doświadczenie na tyle mocne, że nikt nie chciał, by pozostało na poziomie jednorazowej akcji. Po konsultacji z Ojcami Misjonarzami zdecydowano, że warto zaprosić do współpracy kolejne osoby. Rozpoczęła się rekrutacja, w wyniku której grupa wolontariuszy rozrosła się do ok. 30 osób. W ten sposób w gronie wolontariuszy znalazłam się też i ja. Pół roku później wyjechałam do Argentyny.

Pod koniec stycznia 2019 r. zaczęliśmy funkcjonować jako fundacja. Głównym powodem takiej decyzji jest fakt, że sformalizowanie naszych działań wzbudza większe zaufanie społeczne oraz znacznie ułatwia pozyskiwanie środków na realizację naszych projektów, które są zgodne z celami statutowymi organizacji. Dzięki temu zyskujemy zaufanie zwłaszcza tych ludzi i środowisk, z którymi spotykamy się pierwszy raz. W czasie ostatnich wakacji zorganizowaliśmy następny wyjazd – do Mongolii. Przeprowadziliśmy też kolejną rekrutację wolontariuszy, w wyniku której nasze grono powiększyło się o nowych wolontariuszy.

KAI: Na czym polega wasza praca?

– Przede wszystkim przez cały rok działamy w Polsce. Jeździmy w różne zakątki kraju, organizując niedziele misyjne oraz animacje przybliżające tę tematykę. Czasem jesteśmy gdzieś zapraszani. Opowiadamy o tym, co robimy i zbieramy fundusze do puszek na naszą działalność. Wspierają nas też członkowie naszych własnych rodzin, przyjaciele; raz zdarzyło się, że większy datek przekazał biskup. Naszym darczyńcom staramy się zawsze jakoś odwdzięczyć – wyrabiamy własnoręcznie mydełka różnych kształtów i zapachów, które rozdajemy podczas kwest w ramach podziękowania za wsparcie, pleciemy różańce.

Warto wspomnieć, że w celu pozyskania odpowiednich środków członkowie „Dzieła na Misji” brali też udział w rozmaitych konkursach, jak np. konkurs organizowany przez PZU, w którym troje z naszych wolontariuszy wygrało po 5 tys. zł. na rzecz prowadzonych przez nas projektów.

KAI: Etiopia, Argentyna Mongolia – co tam robiliście?

– Do Etiopii w 2017 r. pojechało 8 wolontariuszy, w tym 7 stypendystów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” i jedna osoba spoza fundacji. Towarzyszyli o. Ashenafiemu w pracy w jego rodzinnej miejscowości, w Wasserze. Działali w dwóch sekcjach – medycznej i edukacyjnej. Grupa edukacyjna zajmowała się nauczaniem dzieci matematyki, informatyki i języka angielskiego; grupa medyczna skoncentrowana była na przeprowadzaniu wśród dzieci i młodzieży pierwszych w ich życiu bilansów zdrowia. Oprócz tego odwiedziny w domach osób starszych i chorych, pomoc w lokalnej przychodni, a także malowanie polichromii w miejscowej świątyni, która później okazała się być narodowym sanktuarium. Program animacji gier i zabaw z dziećmi początkowo spotkał się – co ciekawe – z pewnym niezrozumieniem. Dzieci, które przyszły na pierwsze spotkanie, były rozczarowane, że zamiast od razu wziąć się do nauki, wolontariusze zaproponowali gry i zabawy integracyjne; one nie miały zamiaru się bawić, chciały od razu zacząć się uczyć, uczestniczyć w zajęciach.

Do Argentyny, w czasie wakacji w 2018 r., pojechaliśmy we czwórkę pod opieką o. Juana Carlosa IMC. Zostaliśmy posłani do Mendozy, by posługiwać przy parafii Bożego Miłosierdzia. Nasza misja miała charakter ewangelizacyjny. Odwiedzaliśmy rodziny, osoby starsze, chorych. Popołudniami przygotowywaliśmy podwieczorek oraz zajęcia z elementami katechezy dla ubogich dzieci z dzielnicy Las Heras. Odwiedzaliśmy też dzielnicę najuboższych, żyjących w trudnych warunkach, w zasadzie pośród stert śmieci. Staraliśmy się być blisko tamtejszej społeczności, poznając ją, rozmawiając, dzieląc się swoim czasem, uczestnicząc w życiu wspólnoty oraz pomagając w inicjatywach przez nią podejmowanych.

W minionym roku, w wakacje 2019 r., sześcioro wolontariuszy wraz z o. Lucą Bovio wyjechało do Mongolii. Posługiwali kolejno w kilku miejscach, głównie w Ułan Bator i w Arwajcheer, angażując się w działalność świetlicy przyparafialnej, prowadząc gry i zabawy dla dzieci, odwiedzając rodziny wiernych (w Mongolii jest bardzo mało chrześcijan), prowadząc kursy m.in. dotyczące pierwszej pomocy. Był też czas świadectw i wzajemnego dzielenia się własną kulturą.

KAI: Jak długie to były wyjazdy?

– Każdy trwał ok. miesiąca. Były to wyjazdy krótkie, m.in. ze względu na nasze możliwości finansowe. Nazwaliśmy je też „wyjazdami, misjami zwiadowczymi” – w znacznym stopniu miały taki właśnie charakter. Chodziło o to, by dobrze poznać potrzeby wspólnot, którym chcemy towarzyszyć. Owszem, mieliśmy już pewne wyobrażenie tych realiów i plan działania, ale wiadomo, że będąc na drugim końcu świata, nie sposób poznać w pełni rzeczywistości danej społeczności. Przekonać się, z jakimi problemami ci ludzie się borykają, można dopiero wtedy, gdy się z nimi jest. Po tych miesięcznych wyjazdach mamy już zdecydowanie lepszy ogląd tej rzeczywistości i nasze działania możemy w sposób sensowny kontynuować, wracając do tych miejsc.

KAI: Dokąd pojedziecie tym razem?

– W tym roku wrócimy do Etiopii. Będzie to już pobyt 3-miesięczny lub nieco dłuższy, w zależności od zebranych funduszy. Poznaliśmy już tamtejsze potrzeby i oczekiwania, stąd chęć zrealizowania tam projektu, który by poszerzył zakres oferowanego przez nas wsparcia. Wolontariusze ponownie będą służyć w sekcji medycznej i edukacyjnej. Planujemy m.in. prowadzenie zajęć plastycznych, zajęć rozwijających kreatywność dzieci. Chcemy też podzielić się metodyką kreatywnego nauczania z nauczycielami, aby pokazać alternatywne, często skuteczniejsze metody przekazywania wiedzy oraz pobudzania ciekawości i dociekliwości dzieci. Za rok z kolei pojedziemy do Argentyny, również na dłużej. Planujemy m.in. zorganizowanie obozu językowego z językiem angielskim dla dzieci. Zarówno w Etiopii, jak i w Argentynie chcemy też akcentować kwestie ekologiczne, gdyż świadomość ekologiczna, dbałość o środowisko, o zwierzęta – jest tam bardzo mała, co generuje konkretne problemy dla tych społeczności.

KAI: Wasz pierwszy wyjazd do Etiopii zaowocował ciekawym projektem stypendiów naukowych dla tamtejszych dzieci.

Tak, podczas pobytu w Etiopii wolontariusze zauważyli, że jest tam grono uczniów wybitnie zdolnych, a także uczniów z bardzo ubogich rodzin, których na pewno nie będzie stać na dalszą edukację. Okazało się też, że nie wykorzystano całości zgromadzonych na wyjazd środków. Po konsultacji oraz w porozumieniu z Ojcami Misjonarzami i Fundacją „Dzieło Nowego Tysiąclecia” zdecydowano, że środki te przeznaczone zostaną na stypendia dla uczniów. Warto podkreślić, że nie są to duże kwoty. Roczny koszt nauki jednego dziecka w Etiopii, czyli coś, co może przesądzić o zmianie jakości jego życia i stać się dla niego ogromną szansą to ok. 30 zł, czyli wartość naszych niewielkich zakupów.

Przyznaliśmy wówczas ok. 30 stypendiów. Połowa to stypendia naukowe dla uczniów wybitnych, połowa – socjalne, dzięki którym edukację kontynuować mogą dzieci bardzo ubogie. Stypendium przyznawane jest na rok. Odnawiane ma być tak długo, jak długo dana osoba będzie chciała kontynuować naukę. Koordynacją programu stypendialnego zajmuje się siostra zakonna, która pracuje na miejscu, będąca w kontakcie z nami, ze szkołą i z uczniami. Chcemy ten pomysł kontynuować.

KAI: Jak wygląda przygotowanie wolontariuszy do wyjazdu?

— Wiadomo – trzeba podszkolić język, lepiej poznać kulturę, tradycje. Podczas przygotowania do wyjazdu mamy zawsze serię spotkań tematycznych, podczas których rozmawiamy o rozmaitych niuansach kulturowych. Natomiast filarem przygotowania jest formacja duchowa, nad którą czuwają ojcowie ze Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia. Podczas dotychczasowych przygotowań rozważaliśmy m.in. encyklikę papieża Jana Pawła II Redemptoris missio i adhortację Evangelii gaudium papieża Franciszka. Korzystamy również z książki autorstwa bł. Józefa Allamano, założyciela Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia, pt. Takimi bądźcie. Książka ta skierowana jest do samych misjonarzy, natomiast zawiera ona tak wiele mądrości na temat życia misyjnego i życia duchowego, że chcemy, by bł. Allamano stał się duchowym przewodnikiem także dla nas.

Spotkania formacyjne odbywają się mniej więcej raz w miesiącu w domu macierzystym Zgromadzenia w Kiełpinie. Przeżywamy wspólnie Msze św., czuwania, adoracje. Odbywamy rekolekcje. Warto zaznaczyć, że jako wolontariusze misyjni – podobnie jak i misjonarze – jesteśmy oficjalnie posyłani przez Kościół. Przed każdym wyjazdem, podczas czerwcowego odpustu Matki Bożej Pocieszenia, otrzymujemy z rąk hierarchy Kościoła katolickiego krzyże misyjne oraz błogosławieństwo na czas służby za granicą. Dla przykładu, przed rozpoczęciem misji w Argentynie podczas specjalnej uroczystości posłał nas nuncjusz apostolski w Polsce, abp. Salvatore Pennacchio, wręczając nam krzyże misyjne i różańce poświęcone przez papieża. Pamiętam, że było to dla mnie bardzo dużym przeżyciem.

KAI: Jakie są plany Fundacji na przyszłość?

– Chcemy wrócić do miejsc, w których już byliśmy, i pogłębiać nasze zaangażowanie w pomoc tamtejszym społecznościom, jak najlepiej odpowiadając na jej potrzeby. Mamy nadzieję, że z czasem uda nam się dotrzeć też do innych wspólnot, które potrzebują wsparcia. W pierwszej kolejności będziemy się zapewne koncentrować na tych rejonach, w których znajdują się placówki prowadzone przez Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia, ze względu na życzliwość i oferowane nam wsparcie w kraju i poza nim, ale z czasem chcemy docierać też do innych regionów. Oczywiście na to wszystko potrzeba i sił, i środków. Zapraszamy do współpracy wszystkich chętnych i prosimy o wsparcie, za które już teraz dziękujemy!

Fundacja Dzieło na Misji, ul. Rolnicza 219, 05-092 Kiełpin Fundacja Dzieło na Misji, czyli co zrobić, żeby wyjechać na misje

rozmawiała Maria Czerska

Maria Czerska / Warszawa

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama