Brichetti: bez osobistego spotkania z Jezusem trudno jest być chrześcijaninem

W świecie coraz bardziej areligijnym, a przede wszystkim antychrześcijańskim bardzo trudno jest być wierzącym bez osobistego spotkania z Jezusem. Pisze o tym Rosanna Brichetti, żona Vittorio Messori'ego

Jej najnowsza książka „Powrócić do centrum”  jest świadectwem jej mozolnego budowania relacji z Bogiem, a zarazem podążania drogą wiary wraz z mężem, którym jest znany katolicki pisarz i apologeta, Vittorio Messori.

Rosanna Brichetti wyznaje, że choć sama dorastała w czasach, kiedy wiara wydawała się być czymś oczywistym, to wpojono jej przekonanie, że jest to skarb, który należy chronić każdego dnia i troszczyć się o to, by mógł dojrzewać. Jak pisze, sama spotkała Jezusa w trudnym dla siebie czasie cierpienia, podczas gdy trwała na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem.

„Potem były w moim życiu różne chwile, ale tego doświadczenia nigdy nie zapomniałam, ono mnie niosło i kształtowało” – podkreśla. Dodaje, że jej życie wiary utkane jest z wielu małych kalwarii, po których zawsze przychodziło zmartwychwstanie. Odnajdując w tej myśli prorockie nauczanie Benedykta XVI, wyraża przekonanie, że także współczesne chrześcijaństwo, naznaczone tak wieloma trudnościami, skandalami i kryzysami, będzie w stanie ponownie rozkwitnąć, jeśli my będziemy potrafili pokonać obecną pustynię wraz z Bogiem.

Autorka książki „Powrócić do centrum” podkreśla, że także czas pandemii pokazał nam, że do bycia chrześcijaninem nie wystarczy jedynie przestrzeganie Dekalogu i poszanowanie prawa naturalnego. Staje się to życiodajne dopiero wtedy, gdy doświadczymy, że stoi za tym żywy Bóg.

Rosanna Brichetti zauważa, że dopiero kiedy odkryjemy mistyczny wymiar chrześcijaństwa, przez który sama rozumie życie głęboką relacją z Bogiem, to nie tylko będziemy w stanie dać odpór modernizmowi i iść pod prąd kuszących ideologii, ale przede wszystkim staniemy się światłem dla współczesnego świata.

Autorka wyznaje, że zdaje sobie sprawę, iż nie jest to łatwe wyzwanie, ale, jak podkreśla, bez osobistego doświadczenia spotkania z Jezusem nasze życie nigdy nie stanie się pełne i do końca szczęśliwe. Dzieląc się swym świadectwem pisze, że, dla niej osobiście, w życiu wiary ważne jest odwiedzanie sanktuariów, które nazywa „klinikami duszy” i zacieśnianie relacji z Maryją, która jest według autorki „pępowiną łączącą ludzkość z Bogiem”.

Beata Zajączkowska/vaticannews.va / Rzym

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama