Abp Stankiewicz: wizyta Franciszka nadzieją na duchowe przebudzenie Łotwy

Ojciec Święty odwiedzi 24 września Rygę i maryjne sanktuarium narodowe w Agłonie. Metropolita Rygi w rozmowie z KAI mówi m.in. o emigracji, relacjach ekumenicznych i narodowościowych oraz wyzwaniach stojących przed Kościołem i społeczeństwem na Łotwie.

Publikujemy tekst rozmowy:

Krzysztof Tomasik (KAI): W tym roku najważniejszym wydarzeniem dla Kościoła na Łotwie bez wątpienia będzie wizyta papieża Franciszka. Jakie są osobiste oczekiwania Księdza Arcybiskupa i łotewskich katolików wobec papieskiej pielgrzymki?

Abp Zbigniew Stankiewicz: Przede wszystkim oczekujemy umocnienia wiary. Po drugie, papież zwraca szczególną uwagę na peryferie i dlatego przyjeżdża na Łotwę, która w pewnym sensie leży na peryferiach świata katolickiego. Jesteśmy krajem, w którym żyje duża mniejszość katolicka w otoczeniu, w większości, wiernych Kościoła luterańskiego oraz prawosławnych. Dlatego papież na pewno zachęci nas do jeszcze głębszej współpracy ekumenicznej, która u nas bardzo dobrze się rozwija, a którą docenił już kard. Piero Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej odwiedzając Łotwę w 2016 r. 

Mamy też nadzieję, że papież jakoś pomoże nam w naszych wysiłkach, aby powstrzymać emigrację, szczególnie młodych i ludzi w sile wieku. Zjawisko emigracji jest dla nas tragedią narodową, gdyż wyjechała prawie jedna trzecia mieszkańców. Papież przypomni nam też o konieczności dawania chrześcijańskiego świadectwa poprzez uczynki miłosierdzia i w tym kontekście pragniemy ożywić działalność naszej Caritas. Szczęśliwie udało się nam w ostatnich latach uruchomić 15 ośrodków parafialnych. Ponadto Franciszek zachęci nas do bardziej dynamicznej ewangelizacji społeczeństwa. 

Jednym z najważniejszych zadań naszego Kościoła jest obudzenie tzw. "śpiącego olbrzyma" jakim są świeccy. Kryzys Europy i cywilizacji zachodniej, która bazuje na chrześcijaństwie ma też swoje źródła w postawie Kościoła, który działał zbyt klerykalnie i był zbyt zhierarchizowany. Nie może już być tak, że za ewangelizację odpowiedzialni są tylko biskupi, księża i osoby konsekrowane a świeccy ich słuchają jak bierne "owieczki" i w ten sposób starają się zbawić swoje dusze. Byliśmy zawsze dobrzy w teorii, mamy bardzo dobrą naukę społeczną ale w praktyce proponowaliśmy to, aby zbawić duszę, to trzeba porzucić grzeszny świat, oddać się modlitwie i kontemplacji. W tradycji prawosławnej używa się słowa "prielestj", które oznacza dobre samopoczucie, które jednak nie pochodzi od Ducha św. ale od złego, który wprowadza w iluzję i samozadowolenie. Dlatego, aby wyjść z takiej sytuacji musimy uwzględniać nie tylko wymiar wertykalny, ale i horyzontalny życia, co układa się nam w symbol naszego Zbawiciela jakim jest krzyż. Musimy zrównoważyć w sobie oba te wymiary. Obecnie papież Franciszek niezwykle dowartościował wymiar horyzontalny. Bóg powiedział nam: czyńcie sobie ziemię poddaną, strzeżcie ją i pracujcie nad nią, czyli zmieniajcie świat. Rozwijająca się od papieża Leona XIII nauka społeczna Kościoła uczy nas brania odpowiedzialności za świat. Mam nadzieję, że wizyta Franciszka dopomoże w duchowym przebudzeniu Łotwy. 

KAI: Czy program wizyty jest już zamknięty? Jakie będą najważniejsze jego punkty? 

- Główne punkty wizyty można uznać za zamknięte, czyli: spotkanie ekumeniczne w luterańskiej katedrze w Rydze i Msza św. w sanktuarium maryjnym w Agłonie. Ponadto odbędzie się spotkanie z prezydentem i światem polityki oraz życia społecznego, a także z osobami w podeszłym wieku w naszej katedrze św. Jakuba. Szczegółowy program wizyty zostanie ogłoszony pod koniec lipca. 

KAI: Papież przyjeżdża w roku 100-lecia niepodległości Łotwy. Na ile Kościół włącza się w obchody tej rocznicy?

- Jedną z inicjatyw jest pielgrzymka pod hasłem: "Sto dni w drodze i na modlitwie na stulecie niepodległości Łotwy". Pielgrzymi wyruszyli na początku maja z Agłony i idą wzdłuż granic kraju. Przeszli już połowę trasy. Ponadto odbywają się rożnego rodzaju wydarzenia, sesje, kongresy. Niedawno uczestniczyłem w 4. Światowym Kongresie Uczonych Łotwy poświęconym rocznicy niepodległości, podczas którego mówiono o relacjach nauki i wiary. Na moje wystąpienie zareagowała dość ostro była prezydent kraju pani Vaira Vīķe-Freiberga. Ja wskazywałem na to, co w relacjach, w ciągu dziejów, było pozytywne ona natomiast, na to co negatywne, na grzechy przedstawicieli Kościoła wobec nauki. Podsumowując powiedziałem, że relacje te były podobne do sytuacji w rodzinie, między rodzicami a dziećmi. Gdy naukowcy stawali się dorośli to buntowali się przeciwko rodzicom. Obecnie tak już nie jest. Weźmy choćby Papieską Akademię Nauk, w której zasiada ponad 20 laureatów Nagrody Nobla, z których część to agnostycy. Obecnie największym grzechem nauki jest to, że uznaje ona to, co jest możliwe, za dopuszczalne. W obchody niepodległości wpisała się też organizowana od lat "Noc kościołów". Także w ramach Święta Muzyki i Tańca odbył się w ryskiej katedrze luterańskiej koncert muzyki religijnej. 

KAI: Jaki był udział Kościoła katolickiego w odzyskaniu przez Łotwę niepodległości?

- Łotwa składa się z czterech historycznych krain: Liflandii, Łatgalii, Kurlandii i Semigalii. W Łatgalii, nazywanej też "Inflantami Polskimi" mieszkańcy posługują się odrębnym dialektem, dla porównania takim, jakim na przykład w Polsce jest gwara śląska czy góralska. Po I wojnie światowej dyskutowano, czy Łatgalia ma wejść do rosyjskiej guberni witebskiej czy ma się połączyć z pozostałymi trzema regionami niepodległej Łotwy. Wtedy to m. in. księża katoliccy zdecydowanie opowiedzieli się za przyłączeniem do Łotwy. Generalnie księża katoliccy odegrali kluczową rolę i opowiedzieli się za tym, by Łatgalia szła wraz z niepodległą Łotwą. 

KAI: Do jakiego kraju przyjeżdża papież Franciszek? Jakie są jego największe wyzwania społeczne, polityczne i ekonomiczne kraju? 

- Przede wszystkim papież przyjeżdża do pięknego kraju z cudowną przyrodą, jeziorami, morzem. Na przykład Łatgalia jest na Łotwie nazywana Krainą Błękitnych Jezior. Przypomnijmy, że Łotwa liczy ok. 2 mln mieszkańców różnych narodowości, wśród których Łotyszów jest ok. 60 proc. Jak już mówiłem, największym problemem jest emigracja. Ludzie, szczególnie młodzi i wykształceni, wyjeżdżają w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy, lepszych warunków życia i osobistego rozwoju. Mamy wielki problem demograficzny, rodzi się mniej ludzi niż umiera. Społeczeństwo starzeje się, co oczywiście jest nie tylko naszym problemem, ale całej Europy. Następnie dochodzi do coraz większego rozwarstwienia społeczeństwa, bogaci stają się bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. Tzw. klasa średnia jest zdecydowanie zbyt nieliczna. W kraju panuje coraz większe poczucie niesprawiedliwości. 

KAI: Emigracja to zazwyczaj też dramat rodzin...

- Emigracja bardzo często przyczynia się do rozbicia rodzin. Osobiście znam wiele takich przypadków. Jest to wielki dramat i zarazem wyzwanie dla Kościoła. Kiedyś powiedziałem, że grzech jest przyczyną emigracji i rozpętała się wrzawa. Chodziło mi przede wszystkim o pojęcie szeroko pojętego grzechu, jakim jest niesprawiedliwość społeczna. Oczywiście nie miałem zamiaru oskarżenia osób, które wyjechały z powodów osobistych, takich jak małżeństwo z obcokrajowcem, czy studia. Ponadto musimy jako chrześcijanie pamiętać, że to Bóg kieruje losami ludzi i człowiek musi rozeznać, czy wyjazd za granicę jest zgodny z Jego wolą. 

KAI: A w polityce?

- Niestety odnotowujemy wzrost populizmu i to jest groźne. 

KAI: Jaki stosunek ma Kościół do kwestii uchodźców?

- W tej kwestii bardzo dobrze wyglądała nasza współpraca ekumeniczna. Zaproponowaliśmy wspólnie, że bardzo chcemy przyjąć przede wszystkim chrześcijan. Niestety politycy tego nie zaakceptowali. W sumie Łotwa przyjęła ok. 500 uchodźców z Bliskiego Wschodu, ale większość z nich już wyjechała. Za to mamy znaczną liczbę migrantów z Ukrainy, ale są również ci z Wietnamu i Afganistanu. 

KAI: Jak układają się relacje narodowościowe na Łotwie?

- W życiu codziennym nie odczuwa się żadnych konfliktów narodowościowych. Kwestie etniczne niestety wykorzystuje się w walce partyjnej gdyż dzięki temu można zdobyć większe poparcie i politycy posługują się nimi na całego. Problemem jest także to, że duża część ludności rosyjskojęzycznej żyje światem medialnym i propagandą Rosji, oglądają rosyjską telewizję, korzystają z rosyjskiego Internetu itd. O Łotwie nie dowiadują się z tego, co ich otacza, ale z tego, co podają rosyjskie media, które oczywiście stawiają sobie za cel antagonizowanie społeczeństwa m. in. poprzez informacje, jakoby Rosjanie na Łotwie byli prześladowani. To przynosi duże szkody. Raz jeszcze podkreślę, w życiu codziennym nie ma żadnych konfliktów. Gdyby dochodziło do nich media łotewskie na pewno by o tym sensacyjnie informowały. 

KAI: Czy i na ile na Łotwie pamięta się lata panowania ideologii komunistycznej? Jak radzi sobie ona z pamięcią i pozostałościami komunistycznego dziedzictwa?

- Łotwa pamięta bardzo dobrze. Ja sam żyłem 35 lat pod komunistycznym butem. Z kolei dla pokolenia urodzonego po odzyskaniu niepodległości komunizm jest abstrakcją. Do ludzi, którzy żyli w tamtych czasach dopiero teraz dochodzi świadomość, jakich zniszczeń dokonał on w mentalności człowieka. Przede wszystkim zniszczył on poczucie własnej wartości, spowodował brak własnej inicjatywy, obwinianie wszystkich innych, tylko nie siebie, o własne niepowodzenia i nieszczęścia. Niektórzy się z tego wyzwolili, ale jest jeszcze wielu takich, którzy z tym sobie nie poradzili. Wiadomo, że większość młodego pokolenia myśli i działa już inaczej, ale wielu jeszcze długo będzie musiała walczyć z tym "kompleksem" komunizmu. Niestety mamy jeszcze wielu ludzi z mentalnością niewolnika. Z tym musimy walczyć nie tylko na płaszczyźnie państwowo-społecznej, ale i też duchowej. Kościół musi przypominać, że Bóg nadał człowiekowi poczucie własnej wartości i pomaga mu odbudowywać jego godność. 

KAI: Jak wygląda rozliczenie z komunistyczną przeszłością?

- Na Łotwie podejmowane są cały czas próby rozliczania się z aktami komunistycznych służb bezpieczeństwa KGB. Dyskutuje się, czy je publikować czy też nie publikować. Z drugiej strony większość akt została wywieziona do Moskwy. Powstaje problem moralny. Wielu ludzi zostało wpisanych do akt i figurują jako agenci nie mając o tym żadnego pojęcia, nie wiedząc o tym. Wielu funkcjonariuszy wpisywało nazwiska osób chcąc się wykazać przed zwierzchnikami. Dlatego publikując akta można skrzywdzić, a nawet zniszczyć wielu ludzi. Oczywiście działa komisja, która się tym zajmuje. Opublikowano książki na ten temat weryfikując informacje. Proces przetrawiania komunistycznej przeszłości posuwa się do przodu i mam nadzieję, że kiedyś się zakończy. 

KAI: W kontekście komunistycznej przeszłości Kościół katolicki na Łotwie to Kościół męczenników?

- Tak jest. Co najmniej połowa naszych księży była prześladowana i więziona. Wśród nich nasz pierwszy kardynał - Julijans Vaivods. Wielu księży zamordowano i możemy ich nazywać męczennikami. Na przykład mój ojciec duchowny w seminarium duchownym ks. Wiktor Pentiusz, marianin, wiele lat przepracował w kopalniach Workuty i to tylko za to, że był księdzem. Został zesłany, że jakieś komsomołce powiedział, że Bóg istnieje i zachęcał ją do wiary. Za to otrzymał wyrok 8 lat z paragrafu za działalność antypaństwową. Zawsze powtarzał, że to był dla niego najlepszy uniwersytet, a najgłębsze rekolekcje przeżył, gdy wsadzono go na kilka dni do karceru o chlebie i wodzie. Wtedy miał czas na modlitwę i kontemplację. 

KAI: Czy zaczęto przygotowania do procesów beatyfikacyjnych księży męczenników?

- Planujemy i zaczęliśmy gromadzić materiały na ich temat. Jak na razie trwa proces beatyfikacyjny bp. Boļeslavsa Sloskānsa, Łotysza w 1930 r. aresztowanego i zesłanego na Syberię. Od 1944 r. mieszkał i służył do śmierci w Belgii i tam rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. 

KAI: Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup obecną kondycję Kościoła na Łotwie? 

- Niestety liczba wiernych spada a główną przyczyną jest emigracja. Wśród wyjeżdżających jest wielu aktywnych młodych ludzi zaangażowanych w pracę Kościoła. Niektórzy integrują się ze wspólnotami katolickimi w miejscach zamieszkania, ale są i tacy, którzy tracą wiarę i odchodzą od Kościoła. Wiadomo, że mamy tzw. katolików formalnych, którzy przychodzą na Boże Narodzenie i Wielkanoc, ale są i tacy, którzy są w kościele dwa razy w życiu i to dwa razy są do niego "wnoszeni", w czasie chrztu i pogrzebu. Zdarzają się też „katolicy” nieochrzczeni. Ale mamy i katolików uczęszczających codziennie do kościoła, nie tylko w niedzielę. Niestety niewielu angażuje się w pracę parafii choć są i tacy, którzy świetnie pracują, niektórzy po studiach biznesowych, np. w Caritas parafialnych. 

Nie mamy wielu księży stąd tak ważna jest rola świeckich. Mamy prężnie działające parafie z zaangażowanymi świeckimi gdzie księża pełnią rolę asystentów, patronów ich pracy. Są dla nas przyszłością i nadzieją Kościoła, w którym budzi się "śpiący olbrzym", o którym już mówiliśmy. Nad tym budzeniem staram się osobiście czuwać. Oczywiście zdarzają się osoby "nadaktywne", które staramy się weryfikować, czy ich zaangażowanie pochodzi od Boga czy też robią to dla swojej ziemskiej chwały. 

KAI: Jak kształtują się powołania kapłańskie i zakonne?

- Niestety brakuje nam powołań kapłańskich i zakonnych. Aby temu zaradzić od września planujemy otwarcie seminarium Redemptoris Mater. Mamy na to zgodę Drogi Neokatechumenalnej i zgłosiło się już czterech kandydatów, którzy uczą się języka łotewskiego. W tym aspekcie staramy się korzystać z "krwioobiegu" i pomocy Kościoła powszechnego. Wspomaga nas też Grupa Samuela, której członkowie cały rok poświęcają Bogu. M. in. spotykają się oni raz w miesiącu, codziennie są zobowiązani do lektury Pisma św., modlitwy a dodatkowo rezygnują z oglądania telewizji i korzystania z Internetu. Tę inicjatywę prowadzą siostry Służki Najświętszej Maryi Panny zwane "Honoratkami", których główna siedziba znajduje się w Mariówce w Polsce. Ponadto na naszej stronie informacyjnej "katolis.lv" mamy specjalny link dla osób poszukujących swojego powołania. Organizujemy też rekolekcje powołaniowe. Ponadto zreformowaliśmy nasze seminarium duchowne, które z metropolitalnego stało się międzydiecezjalne.

KAI: Co Kościół na Łotwie proponuje rodzinie? 

- Przede wszystkim świetnie działa pochodzący z Polski ruch Spotkania Małżeńskie. Obecnie na czele jego zarządu międzynarodowego stoi łotewskie małżeństwo Daina i Uldis Žurilo. Ponadto bardzo prężnie rozwijają się fraternia Kana działająca w ramach Ruchu Chemin Neuf oraz dwumiesięczny kurs przygotowawczy do małżeństwa "Dla zakochanych". Staramy się, aby każda para narzeczonych go odbyła. Działa on bardzo dobrze gdyż niektórzy po jego odbyciu rezygnują z zawarcia małżeństwa. (śmiech

KAI: Jak Ksiądz Arcybiskup scharakteryzowałby religijność Łotyszy?

- Starsze pokolenie w okresie sowieckim siłą rzeczy, aby wytrwać w wierze musiało trzymać się starych form. Natomiast młode pokolenie nie przyjmuje ich bezrefleksyjnie, pyta dlaczego tak jest i oczekuje uzasadnienia. Gdy się im to uzasadni to oni to akceptują. Dlatego starsze pokolenie trzeba zostawić w spokoju. Każdemu trzeba dać umrzeć w ramach form wiary, w jakiej się urodził, gdyż inaczej próbę zmiany odczuje jako zagrożenie. W obecnych czasach musimy budować Kościół otwarty, integrujący w sobie wszystko, co dobre. Oczywiście mamy na myśli Kościół otwarty nie w sensie Kościoła, który traci swoją tożsamość, co było problemem po II Soborze Watykańskim. Kiedy ma się mocną tożsamość nie trzeba się obawiać kontaktu z innością. Trzeba być otwartym i pozytywnie nastawionym do innych pamiętając przy tym, aby przesiewać plewy od ziarna. Nasze społeczeństwo jest w większości zsekularyzowane i areligijne, ale gdy rozmawiam o wartościach i duchowym wymiarze człowieka to ludzie niereligijni to rozumieją. Współczesnego człowieka nie możemy zadręczać fanatycznymi żądaniami i wciskać go w jakieś sztywne ramy. Potrzebuje on czasu na uświadomienie sobie swoich duchowych potrzeb, w tym najważniejszej - potrzeby Boga a potem życia sakramentalnego. Wielu mieszkańców Łotwy na pytanie o Boga odpowiada: "Wiem, że coś istnieje, ktoś kto przekracza nasz świat". W takim człowieku tkwi już jakaś Boża łaska i to jest początek długiej drogi do osobistej wiary w Jezusa Chrystusa, zakorzenienia w życiu Kościoła i sakramentach. Co ważne chrześcijanie różnych wyznań na Łotwie są do siebie przyjaźnie nastawieni. 

KAI: Jak zatem wyglądają relacje ekumeniczne, szczególnie z Kościołem luterańskim?

- Mamy bardzo dobre kontakty z Kościołami różnych wyznań. Przykładem jest organizowana od kilkunastu lat ekumeniczna Droga Krzyżowa w Wielki Piątek z udziałem kilku tysięcy osób. Zawsze na jej czele, ramię w ramię, stoją arcybiskupi: luterański i katolicki a za nimi duchowni innych wyznań. Jest to bardzo mocne chrześcijańskie świadectwo dla społeczeństwa. Ponadto odprawiamy regularnie nabożeństwa ekumeniczne nie tylko z okazji Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Dwa razy w roku mamy też liturgię ekumeniczną dla kapelanów wojskowych w ministerstwie obrony. Z kolei na 18 listopada, w Święto Niepodległości, odbywa się nabożeństwo ekumeniczne w luterańskiej katedrze. Także podczas sierpniowych uroczystości w Agłonie goszczą hierarchowie najważniejszych Kościołów. Niezwykle ważne są też nasze wspólne oświadczenia, listy na istotne tematy dotyczące ważnych kwestii państwowych, etycznych i społecznych np. dotyczących umieszczenia w preambule konstytucji odniesienia do wartości chrześcijańskich, małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny czy ideologii gender. 

KAI: Papież będzie w sanktuarium maryjnym w Agłonie. Jakie znaczenie ma ono dla Łotyszy?

- Jest to serce duchowe Łotwy. Każdego roku na uroczystość Wniebowzięcia NMP 15 sierpnia zjeżdża się tam 100 tys. pielgrzymów. Od czasu upadku komunizmu jest ona transmitowana przez publiczne media. Co roku uczestniczy w niej prezydent, premier i marszałek Sejmu, nawet gdy nie są katolikami. Na przykład ostatni trzej prezydenci to osoby nieochrzczone. Jednak zawsze klękają i idą w procesji eucharystycznej. To jest łotewski fenomen, chyba na skalę światową. W wielu krajach np. obecność prezydenta katolika na Mszy św. wzbudza kontrowersje. Media pytają mnie często, co sądzę o obecności polityków w Agłonie. Wtedy odpowiadam, że mnie to cieszy, gdyż najważniejsze osoby w państwie słuchają słowa Bożego i a nuż zapadnie w ich serca jakieś dobre ziarno, które zakiełkuje i wyda dobry owoc. 

KAI: Zbliża się Synod Biskupów na temat młodzieży. Jakie są największe problemy łotewskiej młodzieży? Jak wygląda praca z młodzieżą na samej Łotwie? 

- Naszym największym problemem jest to, że praktycznie nie mamy duszpasterstwa młodzieży przy parafiach. W tym kontekście od kilku lat prowadzimy szkołę animatorów parafialnych ale jak na razie nie doszło do przełomu w tej kwestii. Jak na razie cieszymy się z diecezjalnego centrum młodzieżowego, ruchów i grup modlitewnych. W opiece nad młodymi dobrze sprawdza się nasze Radio Maryja, które gromadzi wokół siebie ok. stu wolontariuszy. Dyrektorem jest młody ksiądz po roku kapłaństwa a więc rówieśnik młodych ludzi. Trochę ryzykowałem z jego nominacją, ale posunięcie okazało się bardzo udane. Świetnie dogaduje się z młodzieżą. 

KAI: Jak Kościół daje sobie radę finansowo?

- Społeczeństwo nie jest bogate. Większość wiernych regularnie praktykujący wiarę to ludzie w wieku przedemerytalnym lub emeryci. Ale mamy też parafie gdzie ich trzonem są rodziny w sile wieku i one dobrze funkcjonują. Ofiary wiernych wystarczają jedynie na utrzymanie kościoła. Mamy problem wtedy, gdy chcemy remontować czy stawiać nową świątynię. Z zagranicy wspomagają nas katolickie organizacje niemieckie i episkopat Stanów Zjednoczonych oraz Włoch, które dofinansowują głównie nasze instytucje edukacyjne. Z Polski głównie pomaga nam Fundacja Pomoc Kościołowi na Wschodzie.

KAI: Na ile Kościół w Polsce wspomaga Kościół na Łotwie?

- Największą pomocą są księża z Polski. W mojej ryskiej archidiecezji pracuje 4 księży diecezjalnych i kilku zakonników Polaków. Wielką pomoc otrzymujemy w dziedzinie edukacji, szczególnie ze strony Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, którego sam jestem absolwentem. Obecnie kilku naszych księży jest tam na studiach doktoranckich, jesteśmy bardzo wdzięczni archidiecezji lubelskiej za okazywaną pomoc i zrozumienie naszych potrzeb.

KAI: Jak postrzegany jest papież Franciszek na Łotwie?

- Jest to papież na nasze czasy. Franciszek zmienił wizerunek Kościoła w oczach świata, szczególnie swoją postawą otwartości. Jak każdy z ostatnich papieży ma swój charyzmat. Jan Paweł II był filozofem-ewangelizatorem, Benedykt XVI - wybitnym teologiem a Franciszek – duszpasterzem, nie korzystającym specjalnie z języka filozoficzno-teologicznego, mówi spontanicznie, językiem prostym, obrazowym i zrozumiałym dla każdego. Jego przemówienia są dalekie od traktatów dogmatyczno-teologicznych. Dlatego jego krytycy przypisują mu pewne rzeczy, których on nie powiedział. Nie rozumieją jego intencji a najważniejszymi są dla niego: głoszenie Chrystusa i ewangelizacja zlaicyzowanego świata. Jest też wielu takich, którzy naciągają jego wypowiedzi w kierunku liberalno-permisywistycznym i to nie jest w porządku. 

KAI: Na zakończenie pytanie o największe osobiste życzenie Księdza Arcybiskupa?

- Duchowe odrodzenie Łotwy. Odkąd zostałem odpowiedzialny za Komisję „Ewangelizacja i Kultura” w Radzie Konferencji Episkopatów Europy (CCEE) to moje marzenie poszerzyłem o duchowe odrodzenie Europy. W sumie w codziennej modlitwie proszę Boga o duchowe odrodzenie Łotwy, Polski i Europy. Wobec Polski jestem dłużnikiem poprzez więzy krwi, kulturową przynależność do cywilizacji chrześcijańskiej oraz edukację, którą tam otrzymałem. Pochodzę z polskiej rodziny, która dała mi podstawy wiary. Gdy byłem nastolatkiem utraciłem wiarę. Powróciłem do Kościoła w wieku 25 lat dzięki wspólnocie ekumenicznej, dzięki temu w środowiskach innych wyznań i religii, ludzi z pogranicza i niewierzącymi czuję się jak ryba w wodzie. 

Rozmawiał Krzysztof Tomasik 

Krzysztof Tomasik (KAI) / Ryga

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama